sobota, 13 października 2012

3.

Trochę dawno mnie nie było, a wszystko przez zawirowania ze studiami. Jestem już jednak, niestety bojowo nastawiona ze względu na artykuł zamieszczony w jednym z ogólnopolskich bezpłatnych dzienników. Kto go czyta, ten będzie wiedział, o który mi chodzi.
Na samej górze spogląda na nas pani o nieskazitelnej i idealnej wręcz cerze. Od każdego milimetra jej twarzy odbiegają kreseczki i mamy po lewej oraz prawej stronie wykaz kosmetyków (ich cenę oraz czas ich stosowania), dzięki którym pani osiągnęła ten oto efekt. Zacznijmy od tego, iż ceny i te oto kosmetyki to jedna wielka bzdura. Prawie żadna kobieta nie jest w stanie pozwolić sobie chociażby na krem z kawiorem i perłą(!). W dodatku ceny są paradoksalnie wysokie - kto kupuje żel oczyszczający za 30zł albo peeling mineralny za 132zł, żeby stosować je codziennie? Nie wspominając o bibułkach matujących za 26zł. (Na marginesie - kto w ogóle używa czegoś takiego jak "krem poprawiający kontur oka", w dodatku za 215zł? xD) Śmieszne.
Jednakże najbardziej zaniepokoił mnie tekst mieszczący się pod zdjęciem. Autor powołuje się również na słowa dermatologa, którego słowa sprawiły, że wszystko się we mnie zagotowało. Pomijając to, iż twierdzi on, że kremy nawilżające to nic nie warte buble, zaleca pacjentkom mycie twarzy zwykłym mydłem i nakładanie po takim zabiegu warstwy wazeliny. Olaboga! Gdyby mydło i wazelina były rozwiązaniem na wszystkie problemy, 50-letnie kobiety wyglądałyby równie świeżo, młodo i promiennie jak 20-latki. Hm, czemu więc tak nie jest? Czyżby ta teoria była niewłaściwa? Wszyscy wiemy, że mycie mydłem wysusza skórę i zmienia jej pH, przez co ta produkuje zwiększone ilości sebum, aby zapobiec temu zjawisku. A wazelina? Cóż, owszem, jest naprawdę rewelacyjna jeśli chodzi o stosowanie jej na usta albo zniszczoną skórę dłoni, można ją stosować prawie do wszystkiego, no ale jeśli chodzi o codzienne nakładanie jej na twarz umytą mydłem, to jest zdecydowanie za ciężka i zwyczajnie zapcha nam pory, przez co po pewnym czasie będziemy mieć problemy z niedoskonałościami.
Artykuł wywołał we mnie prawdziwe oburzenie ze względu na zwyczajne głupoty, które tam się znalazły. Drodzy autorzy, nie zapominajcie, że gazety czytają również nastolatki, które mają ogromne problemy z cerą ze względu na dojrzewanie i niestety, wtedy racjonalne myślenie schodzi na boczny tor, ponieważ chcą zrobić wszystko, aby polepszyć wygląd swojej buźki. Niestety, po takim zabiegu będzie tylko gorzej.
Wierzcie mi, próbowałam absolutnie wszystkiego, jeśli chodzi o pielęgnacje twarzy i stwierdzam, że najlepszym rozwiązaniem jest codzienne mycie twarzy żelem (który kupicie nawet za kwotę poniżej 10zł, a nie jak sugeruje gazeta - 30. Osobiście używam żelu grapefruitowego z Garniera), następnie przemycie tonikiem (mój - nagietkowy z Ziaji), aby nadać właściwe pH, po czym wklepanie kremu nawilżającego (również Ziaja). Raz (max. do 3 razy) na tydzień "peeling" (płatki owsiane - są rewelacyjne) i maseczka za około 2zł (z Rossmana). Osobiście mieszczę się w kwocie 20zł, a wszystko zajmuje mi, hm... 10-15 minut? Gdzie więc są te kosmetyki za 1411zł i spędzanie prawie godziny w łazience?
Ok, niektóre preparaty naprawdę są nieskuteczne, a kosztują wiele. Jednak nie patrzmy w ten sposób na wszystkie produkty. Wiele drogich kosmetyków ma swoje tańsze odpowiedniki. Jak je znaleźć? Wystarczy poszperać trochę po forum, po recenzjach, po prostu po internecie - w nim jest wszystko :)

wtorek, 11 września 2012

2.

Długo mnie nie było, a wszystko przez mój wyjazd do Wrocławia z moim TŻ ;) Za wiele zdjęć niestety nie mam, ponieważ jedyny aparat jaki posiadam to ten w telefonie. Coś jednak udało się wychwycić. Zacznijmy od hotelu. Trzygwiazdkowy, nowoczesny, darmowy basen, sauna i siłownia dla klientów, pokoje z łazienką. Jednak nie spodziewaliśmy się takiego fajnego wystroju :) Łóżko było ogroooomne! Naprzeciw niego wielkie lustro (czyżby brali pod uwagę jakiś fetysz?), obok drugie. Żeby otworzyć pokój potrzebna była specjalna karta. Potrzebna była również do... prądu w pokoju! Tak, bez niej nie działało absolutnie nic! Przyznam szczerze, że bardzo mi się ten pomysł spodobał, a i osobiście poczułam się troszkę jak burżuj ;)


A tutaj kilka zdjęć "zza okna". Taki oto widoczek nam się malował z pokoju :) 



Ostatniego dnia zrobiłam zdjęcie Dworca Głównego PKP
Kolejne zdjęcia już z pociągu powrotnego. Jechaliśmy drugą klasą, która od pierwszej różniła się tylko tym, że u nas było jedno lustro - ale za to jakie!




Haha, wykrzywiało absolutnie wszystko! Musiałam zrobić zdjęcie - wyglądałam w lustrze jak Zgredek!
Oczywiście we Wrocławiu nie obyłam się bez zakupów. Zabawne jednak jest to, że wszystkie moje ubrania są ze Stradivariusa. Dopóki nie kupiłam 6 (!) rzeczy twierdziłam, że ten sklep nie jest dla mnie, że jest ta za drogo na moją kieszeń. Oj w jakim byłam błędzie.





Oczywiście mój cudowny aparat w telefonie skopał kolory. W rzeczywistości są o wiele żywsze. Cenowo? Po kolei: spodnie - 79,90zł, bokserka - 19,90zł, sweter - 34,90zł. Nie tak źle ;) Odwiedziłam także Empik i zakupiłam książkę z ćwiczeniami do nauki japońskiego (tak, mój kolejny nałóg).

Przywiozłam niestety ze sobą jeszcze jedną pamiątkę. Otóż gdy z moimi torebskami zakupowymi wchodziłam do tramwaju za nisko podniosłam nogę wchodząc na stopnie. Tym sposobem wyrżnęłam kolanem prosto w kant schodka i to w to miejsce, gdzie najbardziej boli, tzw. "elektrownię". Teraz moje kolano przeobraziło się w brązowo-rdzawo-zielono-fioletowy sinior...
Niestety na zdjęcia makijaży będzie trzeba cierpliwie poczekać, ponieważ muszę kupić cyfrówkę. Sami zresztą widzicie, jak przekłamane są kolory na powyższych zdjęciach. Cóż, to tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;)

piątek, 24 sierpnia 2012

1.

Hej wszystkim! Stwierdziłam, że będę pisać po polsku, bo mój angielski jest kiepski :P No i wypadałoby zrobić rewizje: zostawić lepsze makijaże, gorsze usunąć. Generalnie wziąć się trochę za tego bloga, bo ostatni post był (o matko!) z Wielkanocy. Tak więc pora na małe odświeżenie :) Zacznijmy od krótkiego przypomnienia tych bardziej udanych makijaży.
1. "Rybka" - mój pierwszy makijaż stworzony wyłącznie dla zabawy:

Haha, moje brwi pozostawiają wiele do życzenia xD
2. "Jaskółka" - kolejny zdecydowanie niewyjściowy makijaż:



3. "Zielone Frugo" - mała inspiracja ;)




4. "Niebieski akcent" czyli dzisiejszy makijaż. Niestety mam tylko 2 zdjęcia, w dodatku kiepskiej jakości. Kreska zrobiona była trzema odcieniami niebieskiego: błękitny, ciemny niebieski, granatowy z paletki Sleek Storm. Uwierzycie, że oprócz niebieskiego, mam na powiece jeszcze 3 kolory? I to w dodatku nie byle jakie cienie, tylko z Inglota! I rzęsy, które wyglądają na sklejone. Kocham swój telefon... T^T


No cóż, to by było na tyle. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się w miarę regularnie prowadzić tego bloga ;)